Wszystko się zaczęło od tego ,że wraz z przyjaciółką obrosłyśmy ostatnimi czasy w biżuterię - tę szlachetną , półszlachetną i artstyczną ....no i jakoś miejsca dla niej nam zabrakło....
Pasowało więc coś zorganizować !!! Zakupione zostały odpowiednie produkty i zaczął się tydzień decoupage'u . Istny koniec świata ! Na zmianę robiły się dwie skrzynki na biżuterię , malowanie,klejenie , malowanie , suszenie i tak w kółko na okrągło . A jaki smród w całym domu - bo najlepszy efekt daje lakier który "pachnie" niemiłosiernie !!!! Jedna skrzynka poszła właśnie dziś na prezent / kolorystyka czarno-czerwonej laki i motywy japońskie /, moja też się już skończyła i poszła zamieszkać do sypialni /motywy malarstwa Riepina /. Temat biżuterii został więc częsciowo rozwiązany , bo jeszcze trzeba pomysleć o tych większych eksponatach na szyję ;-)))
Żeby smutno nie było ,w tak zwanym międzyczasie kiedy schły skrzynki , tworzył się mój nowy naszyjnik !
Nadałam mu nazwę Frida / już tak mam ,że wszystko musze jakoś nazywać ;-)))) / gdyż właśnie twórczość , kolorystyka i biżuteria Fridy Kahlo mnie zauroczyła . Jeszcze trochę zostało do końca i oczywiście potem się pochwalę ;-))).
Żeby zaś smutno juz wcale nie było ,wprowadzałam zmiany przemeblowaniowe , a na pierwszy ogień poszły sypialnia i łazienka. Tak więc dwa tygodnie wariactwa i co ciekawe jeszcze się nie zmęczyłam !!!!