Podstawowym planem jest plan A , plan B jest o niewiele mniejszym znaczeniu ,więc jakby co plany są zawsze dwa . Nie muszę chyba nadmieniać ,że istnieje również plan C ,który to jest juz planem zdecydowanie zapasowym . Nie zdziwi więc chyba fakt ,że tak alfabetycznie jestem skłonna nawet popełnić planowanie do F ;-)))))
Zasada ta generalnie się sprawdza , ale jak każda reguła posiada wyjątki i to już podoba mi się mniej ....
Po pewnej " grubej wpadce " z planem długofalowym postanowiłam iść na żywioł i nie planować wcale !!!! I co ? Jakoś niebardzo mi to wychodzi ....
Postanowiłam zatem zachować się jak Ulisses , no dobra - jak chytrusek i planować chociaż w tematach bezpiecznych ;-))))
Tyle tytułem przydługiego, być może , wstępu .....Zaplanowane zostało nowe focenie w rejonach dalszych i jak mniemam ciekawych ,gdzie właśnie za dni kilka się wybieram.....Nikonek troszkę , no leciutko, obrósł mchem ;-))) , moje dotyczące jego zaawansowanej obsługi szufladki w głowie - również -co więc trzeba było zrobić ? Zastosawać należało trening .Okazało się - Bogu dzięki- ,że to jak z jazdą na rowerze i się tego nigdy nie zapomina , ale potrenowałam troszkę na tym co pod ręką było....
A taka już pora ,że o tym czasie pysznią się u mnie wszędzie swoją urodą złociste dynie , liliowe wrzosy , orzechy ,kasztany i różne takie jesienne "umilacze wzroku , węchu i smaku "... na nich późną porą trenowałam...
Oto skutki popełnionego treningu ;-))))
2 komentarze:
przepiękne - ta ostrość, kolorów nasycenie, aż z tych zdjęć pachnie ! Ału też bym tak chciała umieć i móc :)
jak dobrze,ze wrocilas! zdjecia sa rewelacyjne,ale bym zjadla swiezych orzechow...:)
Prześlij komentarz