Jak tu nie wierzyć w przeznaczenie ? Przeglądałam wczoraj zdjęcia na dysku , a że mam je wszystkie dokładnie posegregowane , skatalogowane i opisane szybko okazało się co robiłam DOKŁADNIE trzy lata temu. Do tego o czym zaraz opowiem, przymierzałam się już kilka razy , ale jakoś tak nie bardzo chciało mi sie temat ugryźć. Dziś niejako rocznica tego wydarzenia ,więc ...
Od razu zastrzegam sobie ,że nie mam zamiaru współzawodniczyć z dziewczynami piszącymi swoje blogi wprost z Egiptu , bo ani nie mam ich wiedzy ,ani nigdy jej nie zdobędę.
Tamtego dnia , zaplanowana była wycieczka do Luksoru , Doliny Królów , swiątyni Hatszepsut w Deir el -Bahari i takie tam...Gdzieś pomiędzy tym wszystkim ,trafiliśmy również do przybytku pod nazwą Isis Papyrus Museum. Oczywiście , niewiele miało to wspólnego z muzeum , za to okazało się wytwórnią papirusu i miejscem jego sprzedaży .
Nie zamierzałam czynić żadnych zakupow , ale oczywiście poszłam. Starożytna sztuka Egipska , bardzo mi sie podoba , ale wykorzystanie jej w moim domu absolutnie z niczym by nie konweniowało. Standardowo odbył się wykład pani przewodniczki na temat papirusu - jego pozyskiwania , wytwarzania , rodzajów etc. W galerii mozna było nabyć taniutkie turystyczne wyroby , przypominajace chińską produkcję , ale również piękne ,artystyczne i wysmakowane , nie boję sie tu użyc nazwy - arcydzieła. Jak już napisałam wizerunki faraonów , rydwanów , kartuszy i innych podobnych nie były mi pisane .
Stałam jednak w kolejce do kasy , towarzysząc koleżance. I nagle , olsnienie !!!! Jest ! Musi być mój !
Za plecami sprzedawcy wisiał niby to niepozorny , ale jakże piękny papirus, zbliżony formatem do A4 , perfekcyjnie wykonany i przecudnie zdobiony. Nie był wystawiony jako eksponat w galerii ,przeznaczony do sprzedaży .Wisiał z boczku z jakimiś innymi arabskimi dokumentami czy certyfikatami. Jego treść stanowił starannie wykaligrafowany arabski tekst, bogato zdobiony złoceniami. Papirus miał dość ciemny kolor i jak zapamiętałam z wykładu najprawdopodobniej należał do tych najszlachetniejszych / potem okazało sie ,że przeczucie mnie nie myliło /.W zasadzie w tamtym momencie nie miało znaczenia , co jest na nim napisane . Podobał mi się , oczami wyobraźni juz widziałam go na konkretnym miejscu w swoim domu i był w zasięgu ręki , wystarczyło tylko ustalić jego cenę , jak to zazwyczaj w krajach arabskich ma miejsce !!!! Nic bardziej mylnego ,jak szybko miało sie okazać !!!! Podjęte pertraktacje , całe szczęscie ,że miałam czas ,bo znaczna częśc grupy stała jeszcze w kolejce , nie odniosły najmniejszego skutku. Uprzejmość , "kadzenie" , bajery nie robiły na panu najmniejszego wrażenia , wyciągnełam kolejny atut w postaci opowieści o mojej miłości do pięknych przedmiotów , sztuki arabskiej , Arabów w ogóle ...
I nic ! Dowiedziałam się tylko ,że to bardzo ważny tekst , wisi tam długo i jest czymś na wzór talizmanu .
Nie pozostało mi juz nic innego jak zagrać vabank , wyciągnąć swój ostatni atut , swojego asa z rękawa , a raczej z nogi ;-))). Poprosiłam pana ,żeby spojrzał zza lady na moją ...łydkę , gdyż jest tam koronny dowód - jak przekonywałam - na mój szacunek dla kultury islamu i mając go tam umieszczony na całe życie poświadcza moje słowa .Jak łatwo sie domyśleć na łydce jest tatuaż , jedno słowo arabskie ,równie starannie wykaligrafowane co papirus. O nim jednak kiedy indziej . Pan popatrzał , zawołał kolegów , zrobiło sie głośno. O czym rozmawiali , niestety nie wiem. Wiem tylko ,że zrobiło to ogromne wrażenie jako podsumowanie moich negocjacji. Patrzał mi przez dobrą chwilę w oczy , na prawdę głęboko i poważnie , i powiedział ,że papirus mi DA , ale tylko pod pewnymi warunkami. Przyznam sie ,że poczułam sie trochę nieswojo.... Musiałam więc dokonać przysięgi ,że zapakowany tu i teraz papirus otworzę dopiero w swoim kraju ,otoczę jego święte słowa szacunkiem a w swoim domu potraktuję z należytym mu honorem.
Jakkolwiek to zabrzmiało , wydawało mi sie absolutnie do zaakceptowania , więc przysięgajac na Allaha , jak życzył sobie pan ,jak i na mojego Boga stałam sie szczęśliwą posiadaczka papirusu . Pozostawiłam za niego jakąś symboliczna kwotę , ponieważ pan pieniędzy nie chciał. Dzięki obecnym świadkom tego wydarzenia , urosło ono szybko do rangi sensacji wśród całej naszej grupy. Zaraz też znaleźli sie chętni aby owe cudo / zapakowane do specjalnej tuby / koniecznie zobaczyć. Oczywiście pomna przysięgi ,odpierałam skutecznie wszystkie ataki.
Papirus bezpiecznie dojechał do Polski i ...10 miesięcy przeleżał w tubie ;-( . Inne sprawy zaprzątały wtedy moje życie i trochę go zaniedbałam. W końcu jednak trafiłam do ramiarza , wybór ramy okazał się być czynnościa niełatwą . Za wąska , za złota , za prosta , za..... no istny koszmar , ale jakoś tak znalazłam nić porozumienia z panem w zakładzie . Zamyślił się , powiedział ,że chyba ma coś specjalnego i wyszedł na zaplecze. I to było TO , starzał w 10 !!!! Od razu uświadomił mnie ,że rama to pozostałość po sprowadzanym z Włoch na specjalne zamówienie towarze.Jest wykonana z lekkiego ,szlachetnego drewna , ręcznie repusowana , ręcznie złocona , jak i ręcznie woskowana. Wiedziałam czym to pachnie !!! Musiała być horrendalnie droga ! Jednakże szczęscie mnie nie opuszczało. Pan ,któremu opowiedziałam historię zdobycia papirusu , jakoś tak poczuł sie współodpowiedzialny za jego dalsze losy. Zaproponował mi 1/3 ceny za materiał na ramę !!!!! , że niby pozostałośc , że widzi już w głowie efekt pracy..... Ustaliliśmy detale , cenę - w dalszym ciagu niemałą , ale juz nie horrendalną i za tydzień ujrzałam efekt finalny .
Jak dla mnie CUDO ! Zawisł na dole w holu , w miejscu , które nazywamy małą Jerozolimą ;-) , gdyż znajdują się tam przedmioty nawiązujące do religii chrześcijańskiej , judaizmu jak i kultury arabskiej .
Wtedy też zaprzątnęła moją głowę myśl , że do licha pasowałoby dowiedzieć się co jest napisane na tym tak wymagającym szacunku papirusie. Zaczęlam szukać kogos , kto podjałby się tłumaczenia , niestety z marnym skutkiem. Nie pamiętam juz dziś , gdzie trafiłam na Fatmę , ale strzał okazał sie udany.Znów opisałam swoją historię , przesłałam zdjęcia i poprosiłam o pomoc. Nie zawiodłam się ! Fatma jest Polką ,mieszka czas jakiś w Egipcie i przy pomocy swojego męża nadesłała mi tłumaczenie tekstu oraz jego objaśnienie.
Otóż tekst okazał się być , ostatnią ,sto czternastą surą Koranu zatytułowaną AN-NAS / LUDZIE /
Fatma podała mi jej tłumaczenie za Józefem Bielawskim , co niniejszym za Nią powtarzam :
Mów:
"Szukam schronienia u Pana ludzi,
Króla ludzi,
Boga ludzi,
Przed złem kusiciela
wycofujacego sie skrycie,
który podszeptuje pokusę w serca ludzi
- spośród dżinnów i ludzi."
Fatma napisała również ,że
"w wierze ludowej sura ta uchodzi za "zaklęcie", srodek obrony przed "czarami" i nieszczęściem. Dokladnie chroni ona przed zlymi duchami, zlymi ludzmi , ich zlym spojrzeniem, ludzką zazdroscią i zawiscią ."
Przyznam szczerze ,że wiele razy czytałam ten tekst i starałam sie zrozumieć go "tak po ludzku " , nie nastąpiło to jednak tak szybko.
W całej tej opowieści kryje sie morał , jak narazie mało optymistyczny. Myślę sobie tak : albo tak mało we mnie wiary ,że nie czuję jeszcze tej opiekunczej istoty rzeczy papirusu , a ona JEST , ISTNIEJE , CZUWA MIMO ,ŻE JA TEGO NIE DOZNAJĘ .... albo nastąpiło coś z czego nie zdaję sobie sprawy i nie do końca wypełniłam swoją obietnicę potraktowania go z szacunkiem.
Faktem jest ,że źli ludzie ,złe duchy , złe spojrzenia , zazdrość i zawiść nie chcą mnie opuścić i towarzyszą mojemu życiu. Może , jak napisałam , moja wiara jest maluczka , a może gdyby nie ON byłoby gorzej ? Moze to próba , moze wynagrodzona zostanę we właściwym czasie ? Wszystkie te "może" wróciły dziś do mnie w trzecią rocznicę jego posiadania. Jedno jest tylko miłe , poznałyśmy się z Fatmą osobiscie , podczas moich kolejnych bytności w Egipcie wiele mi o nim opowiadała , wraz z Mustafą pokazali mi miejsca inne niż te turystyczne , i w końcu za co wielce dziekuję , mogłam być gościem w Ich domu .
Jednak teraz ,o jednym tylko myślę - błagam cię- ZACZNIJ DZIAŁAĆ TAK ,ŻEBYM WRESZCIE CZUŁA TWOJĄ MOC. !!!!!!!!!!!!