Widać wzbudziłam zaufanie bo przepis otrzymałam bez trudu.
O czym mowa? O majowym miodku z mniszka lekarskiego czyli popularnego mlecza . Z pozoru rzecz wydawała sie prosta jak konstrukcja cepa . Z pozoru. Sam przepis skomplikowany nie jest , ale pracochłonny i brudzący. Chęć posiadania tego cudownego smakołyku bardzo mnie jednak zdeterminowała.
Młody został spacyfikowany i wyruszyliśmy na łąkę w celu uzbierania produktu głównego czyli owego mlecza, a ściślej rzecz biorąc samych główek kwiatkowych. Potem czyszczenie , obieranie płatków i cała procedura wytwórcza trwajaca przez dwa dni. Przepisu nie zamieszczam celowo bo jest bardzo popularny i dostępny w necie w różnych modyfikacjach. Ja swój zasiliłam - oprócz cukru oczywiście - cytryną i mandarynkami . Jak się dowiedziałam specyfik ten jest znakomity jako dodatek przede wszystkim do herbaty na jesienne i zimowe przeziębienia . Pożyjemy- zobaczymy ;-))) . Wyszło sześć słoiczków . Pyszności ! W smaku i konsystencji podobny do miodu pszczelego , ale z ciekawym posmakiem i lekko cytrynowy , bo cytryny nie żałowałam . Resztka jaka nie zmieściła się do ostatniego słoiczka została zdegustowana i pochłonięta niemalże natychmiast . Ja jestem dumna a Młody zachwycony !!!!
Zdjęcie litografii botanicznej zaczerpniete ze zbiorów Wikipedii .
3 komentarze:
Ach, jaki piękny kolor!:) Taki...pyszny!:)))
jejciu...to i ja może spróbuje zrobić, tylko sie gdzies na bezludzie i bezulicze zapuszczę, żeby w miare bezołowiowy miodek uzyskać. Mleczy polwoli ubywa, musze się spieszyc skoro rzeczesz, że wyborny i leczniczy.
Jakie masz ładne słoiczki w "ubrankach" :))
Montage très intéressant ! Bravo
Prześlij komentarz