Zapowiadało się nudnawo , ale wyszło całkiem , całkiem .....Piątkowo-sobotni wyjazd na wiochę odbył się w aurze pogody barowej , co też zostało skrzętnie i sumiennie wykorzystane przez uczestniczącą w wyjeździe grupę . Obyło się nawet bez bólu głowy ;-))))
Natomiast szaleństwa ruchowe Kalifa , zaowocowały niedzielnym 10 godzinnym , nieprzerwanym odsypianiem !!!! Przysięgam !!!! Chodzilam sprawdzać czy oddycha , bo czegos takiego jeszcze nie widziałam .
Zrobiliśmy sobie z młodym niedzielną ucztę w postaci Quentina Tarantino . "Bękarty wojny" . I tak jak wszystko , twórczośc tego pana może się podobać lub nie , więc nie komentuję . Dla mnie , tarantinoluba - rewelacja !
I jeszcze makro malutkie sie pstryknęło. Poznajecie ? No zapałeczki przecież....;-)
3 komentarze:
O! i ja "Bękarty wojny" ogladałam (z oczami na zapałkach, ale sie podobały:)
ale robisz zdjecia!!!!
kolory,cudo...wygladaja jak zapalki giganty:)
no,a piesek mial zastrzyk swiezego powietrza :))))
Makrozapałeczki w cukierkowych kolorach !:)))
Prześlij komentarz