Te putta to tacy aniołkowi oszuści - niby aniołki ,a tak na prawdę był to przecież motyw uskrzydlonego nagiego dziecka , najczęściej chłopca ,nawiązującego do antycznego bóstwa Erosa -Amora , w którym w szczególności lubował się barok . Wszakże i dziś używamy nazwy amorki...
....I na koniec ,wprawdzie nie gipsowe , ale należące do jednej grupy w moim Los Angeles , najpopularniejsze chyba na świecie - amorki , aniołki z obrazu Madonna Sykstyńska Rafaela Santi.
.....i na koniec suplement do posta o szklanej frakcji . Tak jak pisałam przybyli nowi koledzy.....
Oczywiście to jeszcze nie koniec .......w Los Angeles jeszcze zostajemy......następnym razem - porcelanowi
;-)))))))))))))))
3 komentarze:
Jolu, tak pięknie u Ciebie :). Anioły są przepiękne, a ta skrzynia! Dziękuję Ci bardzo za komentarz u mnie. Przez te zawirowania nie zdążyłam skomentować ostatniego posta - serdecznie gratuluję teraz już 101 wpisów. Im więcej - tym lepiej - zawsze czekam na kolejne w napięciu :). Ściskam serdecznie!
Jestem w szoku!!...i pewnie przestepując progi twojego domu i widząc butelkowy dorobek, wezwałabym imię pani lekkich obyczajów, ale wypowiedziałabym z emfazą;) bo zbiory godne podziwu!
Gruziński toast bardzo mi sie podobał. Zapamiętam.
Masz pod ręką wszystkie anioły świata??
Wiedziałam że Bóg jest kobietą;)
Pozdrawiam
znowu to powiem -jestes niesamowita! i niesamowite sa te Twoje kolekcje:)
anioly sa prawdziwe,takie stare,starutkie i pozlacane?...zadziwiajace!
a te na scianie malowane?? ale pieknie u Ciebie!
Prześlij komentarz