Pisałam już kiedyś o moim stosunku do alkoholu /2010/02/gruzinski toast /, albo raczej o braku stosunku .Przypomnę zatem ,że moja abstynencja sięga 99,99 % , więc moje zainteresowanie tym tematem jest znikome. Być jednak w Portugalii i nie zakosztować u źródeł prawdziwego porto ??? Odwiedziłam , jak łatwo się domyśleć miejscowe Casa da Vinho , a tam…. no nie byłam w stanie objąć wszystkich wiadomości swoim niealkoholowym mózgiem , cóż nie przyzwyczajony biedaczek ….
Tym co napiszę , wcale to ,a wcale nie aspiruję do tytułu znawcy tematu , koło sommeliera nawet nie leżałam ;-) / ale zabrzmiało / , ale kilka ciekawostek mogę przekazać , wszakże temat jest mocno…smaczny . Nie to ,żebym się zakochała bezdennie w smaku porto , ale smak ów – białego ,półsłodkiego porto podawanego jako aperitif dość przypadł mi do gustu . Może dlatego ,że jak mnie poinformowano jest to jedyny gatunek porto jaki podlega schładzaniu.
Porto to wino portugalskie należące do grupy win wzmacnianych , podobnie jak madera , sherry czy wermut .Wzmacniane, czyli otrzymujące w procesie produkcji dawkę mocniejszego , destylowanego alkoholu tak aby efekt końcowy osiągnął 19-30% jego zawartości w trunku. Wytwarza się je w dolinie rzeki Douro na północy Portugalii w regionie zwanym Alto Douro .Tak naprawdę każda z rodzinnych winnic posiada własną tajemnicę zbioru winogron , ich przygotowania do procesu produkcji , poddawania fermentacji . Zatem mówić o produkcji porto nie ma sensu , gdyż tak jak ze schabowym każda gospodyni radzi sobie na swój indywidualny sposób i każda ma na to patent ;-) . Porto bywa wytrawne , półsłodkie i słodkie . W zależności od odmiany może mieć barwę od ciemnoczerwonej do słomkowej zaś w zależności od okresu przechowywania w dębowych beczkach posiada większy lub mniejszy udział nuty owocowej , waniliowej czy korzennej . Najtańsze , o najniższej wartości , a co za tym idzie i cenie jest czerwone , słodkie porto Ruby . Przechowywane średnio tylko ok. 2 lat , często podlega kupażowaniu / mieszaniu roczników / , nie jest zatem rocznikowane. Porto Tawny leżakuje w beczkach od 3 do 5 lat posiada zatem nutę bardziej korzenną niż owocową , jest też zwykle bardziej wytrawne . Z gatunków dostępnych dla zwykłych śmiertelników najlepsze jest siedmioletnie Dated Port. Raczej słodsze niż wytrawne , nie podlega kupażowaniu i zawsze pochodzi z określonego rocznika . Takie jest właśnie moje białe porto pochodzące ze zbiorów kilku rodzinnych winnic sygnujących je QUINTA DA COSTA DE BAIXA , zawiera 19,5 % alkoholu i rozlewane jest do fantastycznych vintage / niby kolonialnych / , pękatych butelek - oczywiście korkowane najprawdziwszym korkiem . Jak pisałam jest białe , dość ciężkie , o korzennej nucie . Mocno schłodzone jest wręcz oleiste , w okresie spożycia kiedy jest nalane do kieliszka i jego temperatura delikatnie się podnosi zmienia lekko zapach i smak . Jako aperitif przed posiłkiem , do czego jest idealnie stworzone – wspaniale zaostrza apetyt ;-). Wydaje mi się ,że cena tego trunku o na prawdę wyśmienitej jakości nie jest wygórowana . Wynosi ok. 15 euro .
Jak łatwo się domyśleć istnieją również gatunki porto dla wybrańców , posiadających mocno zasobne portfele , w szczególności zaś dla koneserów i wybitnych znawców . Najdroższy rocznik jaki spotkałam w Casa da Vinho , stojący na półce / ponieważ istnieje specjalna sala tylko dla wybrańców z wyjątkowymi egzemplarzami / pochodził z roku 1900 i cena owej butelki wynosiła- bagatela – 759 euro .Nieco tańsze roczniki z lat 1957-1963 dostępne były w cenie od 250 do 400 euro ,oczywiście również za flaszeczkę :-)
Są to właśnie te najlepsze odmiany porto . Late Bottled Vintage /LBV/ , pochodzące z lepszych roczników i dłużej leżakujące w beczkach oraz Vintage ,wino pochodzące z absolutnie najlepszych roczników . W beczkach leżakowane co prawda tylko ok. 2 lat , ale bardzo długo przebywające w butelkach . Z wiekiem , jak wszystkie wina które posiadają potencjał dojrzewania obniża się w nich poziom cukru i alkoholu , wzrasta natomiast i uszlachetnia ich bukiet . Aby wczuć się w temat , pisząc tego posta sączę sobie moje porto , które przyjemnie rozgrzewa mi wnętrze , a w ustach na długo pozostawia cudowny smak . Zakupiłam 3 butelki i już widzę ,że będę oszczędzała je mocno / etap obecny to pierwsza butelka zużyta trochę więcej niż w połowie / . Gatunek ten nie jest dostępny do kupienia w Polsce , więc nawet nie wygnam Was do sklepu w jego poszukiwaniu , aby podzielić / lub nie / moje nad nim peany ;-) . Zapraszam jednak do degustacji – póki jeszcze jest !
2 komentarze:
bardzo ciekawa lekcja i słowo "korzenna" wywołuje we mnie same dobre skojarzenia:), dlatego gdyby nie to, że od 8 lat nie zanurzyłam dzióba w żadnym procentowym trunku i gdyby nie to, że jestem tak daleko - miałabyś mnie z pewnością na głowie, a tak - więcej dla Ciebie:)
ale mam zaleglosci...:)
a wiec,ja podobnie,nie przepadam:) ale czasem,cos dobrego,wiec pewnie tez bym sie napila schlodzonego porto:)
tyle kasy za butelke?? mam na mysli te 8 stow:))) wow!
zdjecia super,ale pieknie te beczki wygladaja!
Prześlij komentarz