poniedziałek, 21 czerwca 2010

Po weekendzie....


Zapowiadało się nudnawo , ale wyszło całkiem , całkiem .....Piątkowo-sobotni wyjazd na wiochę odbył się w aurze pogody barowej , co też zostało skrzętnie  i sumiennie wykorzystane przez uczestniczącą w wyjeździe grupę . Obyło  się nawet bez bólu głowy ;-))))
Natomiast szaleństwa  ruchowe Kalifa , zaowocowały niedzielnym 10 godzinnym , nieprzerwanym odsypianiem !!!! Przysięgam !!!!  Chodzilam sprawdzać czy oddycha , bo czegos takiego jeszcze nie widziałam .
 Zrobiliśmy sobie z młodym  niedzielną ucztę w postaci Quentina Tarantino . "Bękarty wojny" .  I tak jak wszystko , twórczośc tego pana może się podobać lub nie , więc nie komentuję . Dla mnie , tarantinoluba - rewelacja !
I jeszcze makro malutkie sie pstryknęło. Poznajecie ? No zapałeczki przecież....;-)






3 komentarze:

Magda pisze...

O! i ja "Bękarty wojny" ogladałam (z oczami na zapałkach, ale sie podobały:)

Emocja pisze...

ale robisz zdjecia!!!!
kolory,cudo...wygladaja jak zapalki giganty:)
no,a piesek mial zastrzyk swiezego powietrza :))))

Beatta pisze...

Makrozapałeczki w cukierkowych kolorach !:)))