piątek, 28 października 2011

Porto z QUINTA DA COSTA DE BAIXO


Pisałam już kiedyś o moim  stosunku do alkoholu   /2010/02/gruzinski toast /, albo raczej o braku  stosunku  .Przypomnę zatem ,że moja abstynencja sięga 99,99 % , więc  moje zainteresowanie tym tematem jest znikome. Być jednak w Portugalii i nie zakosztować u źródeł prawdziwego porto ???  Odwiedziłam , jak łatwo się domyśleć miejscowe  Casa da Vinho  , a tam…. no nie byłam w stanie objąć wszystkich wiadomości  swoim niealkoholowym mózgiem  , cóż nie przyzwyczajony biedaczek …. 





 Tym co napiszę , wcale to ,a wcale nie aspiruję do tytułu znawcy tematu  , koło sommeliera nawet nie leżałam ;-) / ale zabrzmiało / , ale kilka ciekawostek mogę przekazać , wszakże temat jest mocno…smaczny .  Nie to ,żebym się zakochała bezdennie  w smaku porto , ale smak ów  – białego ,półsłodkiego porto podawanego jako aperitif  dość przypadł mi do gustu . Może dlatego ,że jak mnie poinformowano jest to jedyny gatunek porto jaki podlega schładzaniu.  
Porto to wino portugalskie  należące do grupy win wzmacnianych , podobnie jak madera , sherry czy  wermut  .Wzmacniane, czyli otrzymujące w procesie produkcji dawkę mocniejszego , destylowanego alkoholu  tak aby efekt końcowy osiągnął 19-30%  jego zawartości w trunku. Wytwarza się je w dolinie rzeki Douro na północy Portugalii w regionie zwanym Alto Douro .Tak naprawdę każda z rodzinnych winnic posiada własną tajemnicę zbioru winogron , ich przygotowania do procesu produkcji  , poddawania fermentacji . Zatem mówić o produkcji porto  nie ma sensu , gdyż tak jak ze schabowym każda gospodyni  radzi sobie na swój indywidualny sposób i każda ma na to patent  ;-) .  Porto bywa wytrawne , półsłodkie i słodkie . W zależności od odmiany może mieć barwę od ciemnoczerwonej do słomkowej zaś  w  zależności od okresu przechowywania w dębowych beczkach  posiada  większy lub mniejszy udział nuty owocowej , waniliowej czy korzennej .   Najtańsze , o najniższej  wartości , a co za tym idzie i cenie  jest czerwone , słodkie porto Ruby .  Przechowywane średnio tylko ok. 2 lat , często podlega kupażowaniu / mieszaniu roczników / , nie jest zatem rocznikowane.  Porto Tawny  leżakuje w beczkach od 3 do 5 lat posiada zatem nutę bardziej korzenną niż owocową , jest  też zwykle bardziej wytrawne  .  Z  gatunków dostępnych dla zwykłych śmiertelników najlepsze jest siedmioletnie  Dated Port. Raczej słodsze niż wytrawne , nie podlega kupażowaniu i zawsze pochodzi z określonego rocznika . Takie jest właśnie  moje białe porto  pochodzące ze zbiorów kilku rodzinnych winnic sygnujących je QUINTA DA COSTA DE BAIXA   , zawiera 19,5 % alkoholu i rozlewane jest do fantastycznych vintage / niby kolonialnych / , pękatych butelek  - oczywiście korkowane najprawdziwszym korkiem . Jak pisałam jest białe , dość ciężkie , o korzennej nucie . Mocno schłodzone jest wręcz oleiste  , w okresie spożycia kiedy jest nalane do kieliszka i jego temperatura delikatnie się podnosi  zmienia lekko zapach i smak . Jako aperitif przed posiłkiem , do czego jest idealnie stworzone – wspaniale zaostrza apetyt ;-).  Wydaje mi się ,że cena tego trunku o na prawdę  wyśmienitej jakości   nie jest wygórowana . Wynosi ok. 15  euro  .



Jak łatwo się domyśleć istnieją również gatunki porto dla wybrańców  , posiadających mocno zasobne portfele , w szczególności zaś dla koneserów i  wybitnych znawców .  Najdroższy rocznik jaki spotkałam w Casa da Vinho  , stojący na półce  / ponieważ istnieje specjalna sala tylko  dla wybrańców  z wyjątkowymi egzemplarzami / pochodził z roku 1900 i cena owej butelki wynosiła- bagatela – 759 euro  .Nieco tańsze roczniki z lat 1957-1963  dostępne były w cenie od 250 do 400 euro ,oczywiście również za flaszeczkę :-) 

 Są to właśnie te najlepsze odmiany porto . Late Bottled Vintage  /LBV/  , pochodzące z lepszych roczników i dłużej leżakujące w beczkach  oraz   Vintage  ,wino pochodzące z absolutnie najlepszych roczników  . W beczkach leżakowane co prawda tylko ok. 2 lat , ale bardzo długo przebywające w butelkach . Z wiekiem , jak wszystkie wina które posiadają potencjał dojrzewania obniża się w nich poziom cukru i alkoholu , wzrasta natomiast i uszlachetnia ich bukiet .  Aby wczuć się w temat , pisząc tego posta  sączę sobie moje porto , które przyjemnie rozgrzewa mi  wnętrze  , a w ustach na długo pozostawia cudowny smak . Zakupiłam  3 butelki i już widzę ,że będę oszczędzała je mocno / etap obecny to pierwsza butelka zużyta trochę więcej niż w połowie / . Gatunek ten nie jest dostępny do kupienia  w Polsce  , więc nawet nie wygnam Was do sklepu w jego poszukiwaniu , aby podzielić / lub nie / moje nad nim peany ;-) . Zapraszam jednak do degustacji – póki jeszcze jest !

2 komentarze:

mama ammara pisze...

bardzo ciekawa lekcja i słowo "korzenna" wywołuje we mnie same dobre skojarzenia:), dlatego gdyby nie to, że od 8 lat nie zanurzyłam dzióba w żadnym procentowym trunku i gdyby nie to, że jestem tak daleko - miałabyś mnie z pewnością na głowie, a tak - więcej dla Ciebie:)

Emocja pisze...

ale mam zaleglosci...:)
a wiec,ja podobnie,nie przepadam:) ale czasem,cos dobrego,wiec pewnie tez bym sie napila schlodzonego porto:)
tyle kasy za butelke?? mam na mysli te 8 stow:))) wow!
zdjecia super,ale pieknie te beczki wygladaja!