niedziela, 7 marca 2010

Opowieść o tajemniczym papirusie

Jak tu nie wierzyć w przeznaczenie ? Przeglądałam wczoraj zdjęcia na dysku  , a że mam je wszystkie dokładnie posegregowane , skatalogowane i opisane  szybko okazało się co robiłam DOKŁADNIE  trzy lata temu. Do tego o czym zaraz opowiem, przymierzałam się już kilka razy , ale jakoś tak nie bardzo chciało mi sie temat ugryźć. Dziś niejako rocznica tego wydarzenia ,więc ...
Od razu zastrzegam sobie ,że nie mam zamiaru współzawodniczyć z dziewczynami piszącymi swoje blogi wprost z Egiptu , bo ani nie mam ich wiedzy ,ani nigdy jej nie zdobędę.
Tamtego dnia , zaplanowana była wycieczka do Luksoru , Doliny Królów , swiątyni Hatszepsut w Deir el -Bahari i takie tam...Gdzieś pomiędzy tym wszystkim  ,trafiliśmy również do przybytku pod nazwą  Isis Papyrus Museum. Oczywiście , niewiele miało to wspólnego z muzeum , za to okazało się wytwórnią papirusu i miejscem jego sprzedaży .

Nie zamierzałam czynić żadnych zakupow , ale oczywiście poszłam. Starożytna sztuka Egipska , bardzo mi sie podoba , ale  wykorzystanie jej w moim domu absolutnie z niczym by nie konweniowało. Standardowo odbył się wykład pani przewodniczki na temat papirusu - jego pozyskiwania , wytwarzania , rodzajów etc. W galerii mozna było nabyć taniutkie turystyczne wyroby , przypominajace chińską produkcję , ale również piękne ,artystyczne i wysmakowane  , nie boję sie tu użyc nazwy - arcydzieła. Jak już napisałam wizerunki faraonów , rydwanów , kartuszy i innych  podobnych nie były mi pisane .


Stałam jednak w kolejce do kasy , towarzysząc koleżance. I nagle , olsnienie !!!! Jest ! Musi być mój !
Za plecami sprzedawcy wisiał  niby to niepozorny , ale jakże piękny papirus, zbliżony formatem do A4 , perfekcyjnie wykonany i przecudnie zdobiony. Nie był wystawiony jako eksponat w  galerii ,przeznaczony do sprzedaży .Wisiał z boczku z jakimiś innymi arabskimi dokumentami czy certyfikatami. Jego treść stanowił starannie wykaligrafowany arabski tekst, bogato zdobiony złoceniami. Papirus miał  dość ciemny kolor i jak zapamiętałam z wykładu najprawdopodobniej należał do tych najszlachetniejszych / potem okazało sie ,że  przeczucie mnie nie myliło /.W zasadzie w tamtym momencie nie miało znaczenia , co jest na nim  napisane . Podobał mi się , oczami wyobraźni juz widziałam go na konkretnym miejscu w swoim domu  i był w zasięgu ręki  , wystarczyło tylko ustalić jego cenę , jak to zazwyczaj w krajach arabskich ma miejsce !!!! Nic bardziej mylnego ,jak szybko miało sie okazać  !!!!  Podjęte pertraktacje  , całe szczęscie ,że miałam czas ,bo znaczna częśc grupy stała jeszcze w kolejce , nie odniosły najmniejszego skutku. Uprzejmość , "kadzenie" , bajery nie robiły na panu najmniejszego wrażenia , wyciągnełam  kolejny atut w postaci opowieści o mojej miłości  do pięknych przedmiotów , sztuki arabskiej , Arabów w ogóle ...
I nic ! Dowiedziałam się tylko ,że to bardzo ważny tekst , wisi tam długo i jest czymś na wzór talizmanu .

Nie pozostało mi juz nic innego jak zagrać vabank , wyciągnąć swój ostatni atut , swojego asa z rękawa , a raczej z nogi ;-))). Poprosiłam pana ,żeby spojrzał zza lady na moją ...łydkę , gdyż jest tam koronny dowód - jak przekonywałam -  na mój szacunek dla kultury islamu i mając go tam umieszczony  na całe życie  poświadcza moje słowa .Jak łatwo sie domyśleć na łydce jest tatuaż , jedno słowo  arabskie ,równie starannie wykaligrafowane co papirus. O nim jednak kiedy indziej . Pan popatrzał , zawołał kolegów , zrobiło sie głośno. O czym rozmawiali , niestety nie wiem. Wiem tylko ,że zrobiło to ogromne wrażenie jako podsumowanie moich negocjacji. Patrzał mi przez dobrą chwilę w oczy  , na prawdę głęboko i poważnie , i powiedział ,że papirus mi  DA , ale tylko pod pewnymi warunkami. Przyznam sie ,że poczułam sie trochę nieswojo.... Musiałam więc dokonać przysięgi ,że zapakowany tu i teraz papirus otworzę dopiero w swoim kraju  ,otoczę jego święte słowa szacunkiem a w swoim domu potraktuję z należytym mu honorem.
Jakkolwiek to zabrzmiało , wydawało mi sie absolutnie do zaakceptowania , więc przysięgajac na Allaha , jak życzył sobie pan  ,jak i na mojego Boga  stałam sie szczęśliwą posiadaczka papirusu . Pozostawiłam za niego jakąś  symboliczna kwotę , ponieważ pan pieniędzy nie chciał. Dzięki obecnym świadkom tego wydarzenia , urosło ono szybko do rangi sensacji wśród całej naszej grupy. Zaraz też znaleźli sie chętni aby owe cudo / zapakowane do specjalnej tuby / koniecznie zobaczyć. Oczywiście pomna przysięgi ,odpierałam skutecznie  wszystkie ataki.
Papirus bezpiecznie dojechał do Polski i  ...10 miesięcy przeleżał w tubie ;-( . Inne sprawy zaprzątały wtedy moje życie i trochę go zaniedbałam. W końcu jednak trafiłam do ramiarza  , wybór ramy okazał się być czynnościa niełatwą . Za wąska , za złota , za prosta , za.....  no istny koszmar , ale jakoś tak znalazłam  nić porozumienia z panem w zakładzie  . Zamyślił się , powiedział ,że chyba ma coś specjalnego i wyszedł na zaplecze.  I to było TO , starzał w 10 !!!! Od razu uświadomił mnie ,że rama  to pozostałość po sprowadzanym z Włoch na specjalne zamówienie towarze.Jest wykonana z lekkiego ,szlachetnego drewna , ręcznie repusowana , ręcznie złocona , jak i ręcznie woskowana. Wiedziałam czym to pachnie !!!  Musiała być horrendalnie droga ! Jednakże szczęscie mnie nie opuszczało. Pan ,któremu opowiedziałam historię zdobycia papirusu , jakoś tak poczuł sie współodpowiedzialny za jego dalsze losy. Zaproponował mi 1/3 ceny za materiał na ramę !!!!! , że niby pozostałośc , że widzi już w głowie efekt pracy..... Ustaliliśmy detale , cenę - w dalszym ciagu niemałą , ale juz nie horrendalną  i za tydzień ujrzałam efekt finalny .
Jak dla mnie CUDO ! Zawisł na dole w holu , w miejscu , które nazywamy małą Jerozolimą ;-) , gdyż  znajdują się tam przedmioty nawiązujące do religii chrześcijańskiej , judaizmu  jak i kultury arabskiej  .







Wtedy też zaprzątnęła moją głowę myśl , że do licha pasowałoby dowiedzieć się co jest  napisane  na tym tak wymagającym szacunku papirusie. Zaczęlam szukać kogos , kto podjałby się tłumaczenia , niestety z marnym skutkiem. Nie pamiętam juz dziś , gdzie trafiłam na Fatmę , ale strzał okazał sie udany.Znów opisałam swoją historię , przesłałam zdjęcia i poprosiłam o pomoc. Nie zawiodłam się ! Fatma jest Polką ,mieszka czas jakiś  w Egipcie i  przy pomocy swojego męża nadesłała mi tłumaczenie tekstu oraz jego objaśnienie.
Otóż tekst okazał się być , ostatnią ,sto czternastą surą Koranu  zatytułowaną  AN-NAS / LUDZIE /
Fatma podała mi jej tłumaczenie za Józefem Bielawskim , co niniejszym za Nią powtarzam :

                                                                    Mów:

                                                                   "Szukam schronienia u Pana ludzi,
                                                                    Króla ludzi,
                                                                    Boga ludzi,
                                                                    Przed złem kusiciela
                                                                    wycofujacego sie skrycie,
                                                                    który podszeptuje pokusę w serca ludzi
                                                                    - spośród dżinnów i ludzi."

Fatma napisała również ,że  "w  wierze ludowej sura ta uchodzi za "zaklęcie", srodek obrony przed "czarami" i nieszczęściem. Dokladnie chroni ona przed zlymi duchami, zlymi ludzmi  , ich zlym spojrzeniem, ludzką zazdroscią  i zawiscią ."
Przyznam szczerze ,że wiele razy czytałam ten tekst i starałam sie zrozumieć go "tak po ludzku " , nie nastąpiło to jednak  tak szybko.
W całej tej opowieści kryje sie morał , jak narazie mało optymistyczny. Myślę sobie tak : albo tak mało we mnie wiary ,że nie czuję jeszcze tej opiekunczej istoty rzeczy papirusu , a ona   JEST , ISTNIEJE , CZUWA MIMO ,ŻE  JA TEGO NIE DOZNAJĘ .... albo nastąpiło coś  z czego nie zdaję sobie sprawy  i nie do końca wypełniłam swoją obietnicę potraktowania go z szacunkiem.
Faktem jest ,że  źli ludzie ,złe duchy , złe spojrzenia , zazdrość i zawiść nie chcą  mnie opuścić i towarzyszą mojemu życiu. Może , jak napisałam , moja wiara jest maluczka , a może gdyby nie ON byłoby gorzej ? Moze to próba , moze wynagrodzona zostanę we właściwym czasie ? Wszystkie te "może" wróciły dziś do mnie w trzecią rocznicę jego posiadania.  Jedno jest tylko miłe , poznałyśmy się z Fatmą osobiscie , podczas moich kolejnych bytności w Egipcie  wiele mi o nim opowiadała , wraz z Mustafą pokazali mi miejsca inne niż te turystyczne ,  i  w końcu za co wielce dziekuję , mogłam być gościem w Ich  domu .
Jednak teraz ,o jednym tylko myślę -  błagam cię-  ZACZNIJ DZIAŁAĆ TAK ,ŻEBYM WRESZCIE  CZUŁA TWOJĄ MOC. !!!!!!!!!!!!





4 komentarze:

W drodze... pisze...

Na pewno zacznie działać, a jak nie on to dobre i życzliwe myśli, które płyną do Ciebie od Twoich "czytaczek i oglądaczek" :) Taki papirus to i ja bym kupiła :P Też by się przydał. Ale rama jest naprawdę cudowna (Ines też przytakuje tutaj). Nie masz co się martwić, traktujesz go należycie ;)
Pozdrawiam cieplutko, na tą nową zimę :) I przesyłam całą paczkę najlepszych myśli i energii :)

Emocja pisze...

cuda tu dzisiaj u Ciebie!
ja teraz tylko slowko,bo pedze...odpisze wieczorkiem,bardzo,bardzo!!!dziekuje za wiadomosc:)

usmiech i gozdzika dolaczam w Dniu Kobiet!

Fatma pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Fatma pisze...

Jolu, dziekuję za te wszystkie ciepłe słowa pod moim adresem. Bardzo się cieszę, że się poznałyśmy dzięki tej surze. Jesteś wyjątkową osobą!
Chcę tylko dodać, że muzułmanie przypisują wszystkim wersetom koranicznym magiczną moc. Dlatego sury są stałym elementem dekoracyjnym mieszkań. Umieszcza się je na amuletach, nagrobkach i najróżniejszych wyrobach rzemielśniczych,np. papirusach, makatach czy dywanach wieszanych na ścianie. Dzięki temu odczytywane są wielokrotnie w ciagu dnia. A recytacja fragmentów Koranu po arabsku jest formą modlitwy.
Chyba trzeba się pogodzić z tym, że na świecie są źli ludzie ,złe duchy , złe spojrzenia , zazdrość i zawiść. Myślę, że nikt nie ma idealnego życia, zawsze znajdzie się coś lub ktoś, kto zaburza naszą harmonię i wytrąca nas z równowagi. Najlepszą receptą na zło jest walka z nim i czynienie dobra.